środa, 14 grudnia 2016

Ile zużywa rodzina w ciągu roku?

Ojjj długo zbierałem się do napisania następnego postu, bo to:
A to brak chęci, a to brak czasu, a to laptop mi się zepsuł. I masa, masa innych wymówek. Rok kalendarzowy zbliża się ku końcowi, i wypada mi napisać tradycyjnie podsumowania itd. Ale to później. Ten post będzie o dość popularnym wśród pszczelarzy, zwłaszcza początkującym temacie. Chodzi oczywiście o zużyciu pokarmu jednej rodziny pszczelej w ciągu roku. Lecz wielu na pewno będzie ciekawiła statystyka na miesiące zimowe, i nie powiem bo i mnie to również interesowało. Ponieważ daje to mniej więcej spojrzenie na to, ile trzeba wlać pokarmu do rodziny na ul. Dla mnie jak dobrze wiecie jest to średnio ok. 12kg cukru. Lecz w tym roku karmiłem inwentem, i szczerze mówiąc nie mam pojęcia ile dałem na ul. Ale podejrzewam że będzie ok. 10 kg. Jak na moje kryteria to będzie mało. Lecz to tylko moje widzimisię.



A oto przypuszczalne spożycie wg. opracowań:

Styczeń - 1kg
Luty - 1kg
Marzec - 3kg
Kwiecień - 8kg
Maj - 17kg
Czerwiec - 30kg
Lipiec - 17kg
Sierpień - 15kg
Wrzesień - 8kg
Październik - 3kg
Listopad - 2kg
Grudzień - 1kg

Jak widzicie, od października do lutego zapotrzebowanie na pokarm rodziny wynosi 8kg. Czyli niby, w okresie zimowym rodzinie 10kg powinno starczyć. A wtrącę tutaj swoje kilka groszy... Otóż do stycznia zgodziłbym się na takie pobory pokarmu. Lecz zależy to wszystko przede wszystkim od siły rodziny, jak również rasie. Ostatnio bardzo popularne stało się trzymanie w polskich pasiekach ras z południowych części Europy. Niestety, takie rasy nie mają tego samego zegara biologicznego co nasze poczciwe krainki, czy rasa środkowo-europejska. Dlatego, matki nie wyczuwają zbliżającej się zimy, i to samo ich córki. Co skutkuje tym że matki czerwią do nawet listopada jeśli na to temperatura pozwoli, oraz gniazdo. Wracając do magicznego miesiąca lutego, to pszczoły powinny jeszcze być w kłębie i nic specjalnego nie powinno się dziać. Jakieś 20 lat temu bym się zgodził z tą teorią. Lecz teraz wiosna często szybko do nas wita, co pobudza matki do czerwienia. Nie są to wielkie ilości, lecz pszczoły potrzebują w tym okresie większej ilości pokarmu, niż potrzebowały tego w okresach bezczerwiowych. Dlatego moje zdanie jest takie, że miesiące druga połowa lutego, oraz marzec są miesiącami najtrudniejszymi dla rodziny pszczelej. Ponieważ pszczoły są osłabione po zimowli, spracowują się przy wytwarzaniu mleczka pszczelego, które jest potrzebne na odchów larw. Wysyłane są zbieraczki, w poszukiwaniu źródeł pyłku, oraz przede wszystkim wody. Oraz wytwarzaniu ciepłoty, by utrzymać przy życiu swoje zastępczynie. Czyli muszą znów podnieść temperaturę, co powoduje zwiększenie poboru pokarmu, by móc wytwarzać energię. ENERGIA = CIEPŁO. Nie prowadziłem, żadnych badań ale moim zdaniem 12kg pokarmu to taka rezerwa by w razie jakiejś awarii, pszczoły miały wystarczająco jedzenia by to przetrwać. Ale każdy prowadzi pasiekę po swojemu, swoimi metodami. I szczerze mówiąc to mi się podoba, bo możemy się od siebie nawzajem uczyć, oraz wymieniać poglądami...

środa, 2 listopada 2016

Łowcy Miodu


Nie tak dawno oglądałem wyżej wspomniany film, który miał być hitem w świecie pszczelarskim... A teraz pora na moją opinię, i recenzję tegoż filmu. Początek filmu gdy oglądałem, miałem wrażenie że to jest jakieś sprawozdanie z prac na planie, czy coś... Później zaczęło mi trącić mega tanim serialem. Miałem na ten film iść do kina, ale no gdy obejrzałem film po premierze, zdałem sobie sprawę że nie warto byłoby płacić za bilet na niego. Na prawdę po zwiastunach filmu, zapowiadał na prawdę profesjonalny i rzetelnie wykonany dokumentalny film o pszczołach. Jednak w moim odczuciu zwiastun, okazał się być lepszy od samego filmu. Jeśli chodzi o kamerę i ujęcia pszczół w ich gnieździe to naprawdę muszę przyznać że pięknie to wyglądało. Ale niestety właściwie tylko kamera. Film głównie skupiał się na tradycjach pszczelarstwa jak bartnictwo. Lecz dzięki niemu zacząłem się bardziej interesować tą gałęzią pszczelarstwa, i zastanawiam się czy nie powieszę kilku kłód w moim lesie. Pan Adam z Puszczy Augustowskiej okazał się na prawdę bartnikiem z sercem, i w pewnym sensie uratował ten film, przed całkowitą klapą. Głównie przez to że nie udawał jakieś aktorzyny, tylko pokazywał na prawdę jaki jest, i jakie ma podejście do pszczół. Na pochwałę również zasługuje Pani Gembalowa, która również pokazała się od strony doświadczonej pszczelarki, hodowcy matek. Lecz co mnie zraziło, i zszokowało. To jak Pani Maria nasypuje uśpione pszczoły do klateczek wysyłkowych. Gdzieś dla mnie to strasznie wyglądało. Ogółem kto chce niech obejrzy i sam oceni. Mnie na koniec filmu nasunęło się tylko jedno pytanie... "Jak można było zmaścić tak świetnie zapowiadający się film dokumentalny o pszczołach, oraz tak świetne zdjęcia pszczół"

sobota, 22 października 2016

Jesienna Aura

No cóż październik nas nie oszczędza, cały czas u mnie na śląsku leje, i to tak od początku października. Z małymi wyjątkami... Taa, mógłbym policzyć na palcach dni pogodne. Pasiekę zakarmiłem, wyleczyłem. Mam nadzieję, bo odymiłem tylko 3x, bo nie miałem ku temu dobrej temperatury. Dzisiaj wyciągnąłem puste nadstawki, które pełniły rolę osłony słoików. Co do tej metody, to muszę zmienić. Ponieważ nie wyobrażam sobie karmienia dajmy 30 rodzin, przez słoiki, przy tym pracując na etacie... Powałki otwarte na full, by matkom nie przyszło do głowy gdzieś sobie tam poczerwić. Szczerze to nie mam pojęcia jak moja pasieka przezimuje, ale jak do tej pory chwaliłem się że mi nic nigdy nie spadło, tak teraz mam uczucie że chyba będę musiał jakąś rodzinę na wiosnę zamieść z dennicy. Pszczoły różnie siedzą, na 7, nawet 5 ramkach. O te najsłabsze boję się najbardziej. Drugim moim powodem do zmartwień jest syrop, który nie mam wytesowany, i nie mam zielonego pojęcia jak to będzie zimowało, i jaki zapewni start wiosną jeśli przezimuję. Troszkę te ostatnie dawki, przerobiłem po swojemu ten syrop. Dodając do niego ApiBio Farmę, którą tak pszczelarze zachwalają. Poza tym że to pachnie jak syrop z czarnego bzu, to nic magicznego w tym nie widzę. No może mnie zaskoczy na wiosnę, jakimś BUM rozwojowym. Że jesienna aura sprzyja ku przemyśleniom, tak też myślę sobie że w tym sezonie gdzieś w lutym, będzie trzeba obowiązkowo zerknąć delikatnie do uli, i ewentualnie dać komuś ciasta. Gdy byłem u Łysonia na dniach otwartych bardzo zainteresowała mnie jego linia pszczół, i coraz bardziej rozważam kupienie 2 matek, do moich warszawiaków, które tak na prawdę zasłużyły już na wieczny spoczynek w piecu. Linia ta to Victoria. Na pewno wrócę do Cj10 do którego mam sentyment, i mi się podoba ta linia. Erica powoli też mnie przekonuje do siebie. A moja Alpejka, na razie szału nie ma. Budowa mojego warsztatu, i pracowni stoi od dobrych kilku miesięcy... Ehhh może przed 50 to skończę... Na razie zbieram materiał, tylko że przychodzą inne wydatki i, tak to już jest... Marzy mi się kupno frezarki, oraz grubościówki, bym nie musiał męczyć mojego kuzyna. Bo mnie to już zaczyna też denerwować, a i sam bym się zaczął od niego czegoś tam uczyć. Moim sukcesem w tym sezonie, chyba największym jest to że wybiłem mu z głowy ocieplanie uli, i zakarmił kilka odkładów na jednościennych. Jeśli je uczciwie zakarmił, nie ma szans by mu nie przezimowaly. Jedyny błąd moim zdaniem, są te beleczki, które ograniczają wydostawanie się CO2 z ula, oraz co najważniejsze wilgoci... Ale może go jeszcze przekonam. No i to chyba na razie tyle... Aaa, nawiązałem współpracę z portalem dla Pań: http://kobieceporady.pl/ wiem, że to nie ma nic wspólnego z pszczelarstwem, lecz sądzę że moje drogie czytelniczki znajdą tam coś dla siebie. Jedynym moim warunkiem współpracy z tym portalem było to żeby miały coś co ma związek z produktami pszczelimi, i jak je można wykorzystać. Więc moje Panie myślę że będziecie miały tam kilka fajnych pomysłów by zrobić sobie jakąś tam maseczkę z miodu, czy co wy tam sobie robicie :).Iii, co... Miodarka umyta czeka na następny rok, oby tylko było co wirować. Myślę że jesień jest idealnym czasem by porządkować pasieczysko, myć sprzęt, topić wosk, robić węzę itp... Więc do dzieła pszczelarze ;)

piątek, 7 października 2016

Podłączenie frezarki Dyma-8

Słyszałem od swojego kuzyna że wiele osób ma problem z przystawką do popularnej grubościówki Dyma-8 jak ją podłączyć. I prosił mnie bym zamieścił na blogu zdjęcia jak mniej więcej pasek powinien iść po rolkach, ponieważ jest to dość popularna maszyna wśród pszczelarzy. No więc zamieszczam, i mam nadzieję że komuś się przyda :)



wtorek, 20 września 2016

Zima się zbliża wielkimi krokami

Lato już przemija, i widać to wyraźnie w można by rzec obumierającej naturze. Również widzę to u siebie po pszczołach, jak i każdy pszczelarz. Pszczół zdecydowanie ubyło w ulach, matki mało czerwią, wszelkie wolne komórki są zalewane miodem. To już najwyższy czas by układać gniazda do zimy. Ja czekam na nawłoć, a właściwie to czekam aż mi ją zasklepią w ulach tak po 50% bym mógł ją wirować. Chciałbym już zalać gniazda, i odpalić pierwszą tabletkę. Aczkolwiek niestety zejdzie mi z dobry tydzień z tym. Kupiłem moim podopiecznym inwent z Kłobucka, tak na próbę. Jestem ciekaw jak szybko pszczoły nim zaleją i zasklepią komórki, i jak będzie przebiegała zimowla na tym. W 2 moich odkładach, pszczoły tak zalały gniazda miodem, że matki nie mają praktycznie w ogóle miejsca do czerwienia. Kusi mnie by wirować z nich miód, bo tutaj mogę spokojnie go odwirować lecz na 100% jest pomieszany z cukrem, ponieważ do zakwitnięcia nawłoci podkarmiałem je stymulacyjnie na czerw. Dlatego może odwiruję z nich po 2 skrajne ramki, tak dla siebie. Jedynie które rodziny mi produkowały jakieś tam ilości miodu, były tylko to 2 warszawiaki. Dlatego miałem mało go.


Nigdy nie liczę ile wziąłem miodu z ula, dlatego nie piszę wam ile go biorę. Napiszę tylko tyle, że raz jest lepiej, raz gorzej. Na pewno beczek z miodem nie biorę :D W moich warszawiakach, w przyszłym sezonie wymieniam matki, i mam kilka linii nad którymi się zastanawiam ale jeszcze się zobaczy, z tym to zawsze zawrót głowy... Obecnie mam 6 rodzin, było 7 lecz musiałem łączyć. Przyszły rok planuję mieć 10 rodzin, choć nie wiem jak to będzie. Bo mój 1 ul, stary warszawiak sypie się od środka i nie wiem jak długo pociągnie, pszczoły zaczynają wyciągać sieczkę ze środka, więc koniec jest rychły... Może odkupię ul, od mojego wujka pszczelarza, miał tylko 4 rodziny max, ale myślę że ma jakiś ul który się nadaje do zasiedlenia. Sam stwierdził że nie ma już sił się tym zajmować (ma ponad 80 lat). Ta zima dla jego pszczół była tragiczna w skutkach i osypały mu się 2 rodziny, jedyne jakie miał. Chciałem mu dać odkład, ale nie chciał już... Zmieniam w moich ulach typy ramek, tak doszedłem do wniosku i przerzucam się na ramki hoffmanowskie. Co jest spowodowane moją decyzją? Ano to że gdy jest już pora kitowania gniazd, to pszczoły potrafią tak przykitować odstępniki, że zostają na sąsiedniej ramce, a nie na w ramce do której go przybiłem. Poza tym, nie opłaca się ich robić, bo kupiłem ramkę za 1.3 była oheblowana, z rowkiem na drucik, powierconymi otworami na drut, i każdy element idealnie pasuje. Chyba że ktoś ma odpowiedni sprzęt, i sporo chęci.


Nie dawno wróciłem z wakacji, i co przykuło moją uwagę ( a właściwie moja dziewczyna mi o tym powiedziała), że przy drodze którą chodziliśmy na plażę w Chorwacji była ustawiona pasieka. Prowadziła tam ścieżka wydreptana przez ludzi oraz jakieś 20m przed pasieką stała taka tabliczka:



Ja, jak to Ja. Nawet chwili się nie zastanawiałem i wlazłem na teren, by zrobić wam kilka fotek, i poobserwować wylotki. Gdy przyjechałem właśnie moją uwagę zwróciło pełno pszczół obsiadających kwiaty przy naszym domku, więc wiedziałem że niedaleko jest pszczelarz. Ale nie wiedziałem że się natkną na pasiekę w drodze nad morze.



Jestem ciekaw jaka będzie ta zima dla moich pszczół. Chciałbym by wszystko przezimowało, ale coś czuję że jakaś rodzina się osypie... Zrobię teraz wszystko co w mojej mocy, by pszczoły teraz jak najszybciej zakarmić, i wyleczyć z warrozy. Teraz dopiero podałem 2 moim słabym odkładom inwent, jestem ciekaw jak go będą brały...

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Organizacja pasieki - Notatki

Każdy pszczelarz powinien zminimalizować ilość przeglądów swoich rodzin, bo jak się to mówi: Przegląd dezorganizuje pracę rodziny pszczelej nawet na kilka dni.... Dlatego też pszczelarze prowadzą notatki w zeszytach, czy na kartach ulowych datę przeglądu, stan itp.


Jak widzicie na powyższym obrazku, Ja prowadzę notatki na zwykłej kartce z zeszytu. Każdy ul ma swoją kartkę, z zapiskami o stanie rodziny, daty podawania syropu, matek itd. Takie uproszczenie pracy pozwoli na dokładną kontrolę przeglądów, i bezpieczeństwo osób postronnych. Bo jak wiemy, że im częściej rodzina jest przeglądana, tym bardziej złośliwa się staje. I nic w tym dziwnego, bo gdybyście mieli u siebie codziennie gości, po czasie zaczynałoby was wkurzać że non stop ktoś wchodzi do waszego domu, i nie macie chwili spokoju. W tej chwili kończy nam się sezon, rodziny zbierają siły do zimowli, dlatego nie ma sensu przeglądać rodzin tak często, jak to się zwykło w maju. Gdzie rodziny trzeba kontrolować, inaczej dojdzie do rójki...


Poza notatkami w zeszycie, czy na kartce bardzo przydają się płaskie daszki z blachy offsetowej gdzie można zapisać markerem linie pszczół, z którego roku jest matka, oraz z jakiego pokolenia ona pochodzi. Dodatkowo pozwala nam to porównać, jaka linia pszczół zachowuje cechy typowe dla linii, oraz do jakiego pokolenia. Myślę że to mniej więcej pomoże młodym pszczelarzom w organizacji pracy w pasiece. Ja pokazuję wam jak to u mnie działa, ale każdy może sobie znaleźć swoją metodę jaka mu pasuje. Mam nadzieję że będzie to pomocne.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Łączenie rodzin na gazetę

Czasami bywa tak, że nie ma już czasu i możliwości ratowania słabej rodziny. Ja tak miałem i w tym roku, w takich przypadkach lepiej jest połączyć słabą rodzinę bezmateczną, i dołączyć ją do innej silniejszej. Lub do odkładu który chcemy wzmocnić. W tym poście pokażę wam jak połączyć rodziny na gazetę. Jest to najlepsza metoda łączenia rodzin, i z resztą też najpopularniejsza. Łączenie w ten sposób najlepiej, i najłatwiej przeprowadza się w ulach korpusowych. Ale w leżakach również może być zastosowana poprzez zrobienie ramki do ula, takiej by dosięgała do samego dna ula i zabicie tej ramki gazetą. No dobra przejdźmy do rzeczy.

Rzeczy które potrzebujemy:
- krople miętowe, lub jakieś inne zapachowe
- spryskiwacz wody (można kropić namaczając w wodzie trawę)
- gazeta (taka jaką można kupić w waszej miejscowości, tylko by nie była z tych kolorowych czasopism)
- widelec, szpilka (coś czym można podziurawić gazetę)

1. Gdy mamy już wszystkie potrzebne narzędzia pracy, przystępujemy do działania. Otwieramy ul do którego chcemy dołączyć słabą rodzinę, zdejmujemy powałkę, spryskujemy górne belki wodą z miętą i nakładamy na nią podziurawioną gazetę. Dziurkowana gazeta nie może mieć dziur tak by pszczoły mogły tam chodzić przez nie tylko by pszczoły miały ze sobą kontakt, bez przechodzenia w dół. Ja podziurkowałem swoją gazetę starym widelcem do odsklepiania.


2. Jak widzicie miałem pod ręką akurat instrukcję montażu mebli. Nałożoną gazetę również spryskujemy wodą z miętą, wyrówna to zapachy rodzin jak i ułatwi im przegryzanie gazety.


3. Następnie idziemy do naszej słabej rodzinki, zdejmujemy powałkę, i również je traktujemy wodą z miętą z tą różnicą że Ja zawsze opryskuję każdą ramkę lekko ją zraszając. Pamiętajcie że pszczoły to nie ryby, dlatego wystarczy je delikatnie pokropić.


4. Zatwory boczne można właściwie wyciągnąć, bo i tak na tym etapie nie są potrzebne. Gdy wszystko mamy spryskane nakładamy korpus ze słabą rodziną na silną która wcześniej miała nałożoną gazetę, i całość zamykamy powałką jak normalny ul. Pozostałości po ulu słabej rodziny czyli powałka, daszek, dennica itp. Chowamy do magazynku, ponieważ pszczoły mają zakodowane miejsce w którym był położony ich ul, wtedy mimo że połączyliśmy rodziny pewna część pszczół i to wróci w to miejsce i będą nam oblegały wylotek, lub nawet wrócą nam do ula bo zasuwka będzie otwarta.


5. Po kilku dniach mamy połączone rodziny. To czy pszczoły pozbyły się gazety poznamy nawet na drugi dzień rano. Świadczy to wyniesiona gazeta na wlotce:

Taki widok miałem po 1 dniu:


A taki po 2 dniach, wtedy już wiedziałem że pszczoły się połączyły:


6. Jak widzicie pszczoły poradziły sobie z gazetą bez problemu, Na końcu zostało mi zajrzeć do rodzin czy wszystko poszło zgodnie z planem, otwarłem ul, i w moim przypadku usunąłem pozostałości po papierze, przełożyłem ramki z pszczołami do ula i tyle.


Możecie trzymać pszczoły na gazecie ile wam się podoba, one tak ją wam skasują że zostanie tylko taki pasek na około korpusu, czyli tam gdzie się dostać nie mogły. Po jakimś czasie zerknijcie czy nie macie założonych mateczników ponieważ jeśli jest spora różnica linii mogą wam próbować podmienić matkę. Ale po skasowaniu przechodzi im ochota do zmiany królowej.

Co ważne to by zostawić tylko jedną królową, tą wartościową. W przeciwnym wypadku matki zaczną bójkę z której tylko jedna wyjdzie cało. Ale nie radze nigdy ryzykować utraty wartościowej matki. Dlatego radzę wam usunąć jedną z matek wcześniej przed rozpoczęciem łączenia, i usunięcie ewentualne mateczniki ratunkowe.

niedziela, 31 lipca 2016

Nawłoć kandyjska


Nawłoć kanadyjska jest rośliną wieloletnią, oraz inwazyjną. Nazywana jest często Drzewkiem Matki Boskiej. Pochodzi z Ameryki Północnej, dlatego nie straszny jej nasz klimat. Szybko się rozsiewa, była/jest traktowana jako roślina ozdobna. Często można spotkać całe łany nawłoci na nieużytkach, roślina ta rozmnaża się poprzez kłącza dlatego jest spotykana w większych skupiskach.


Jest rośliną dosyć wysoką, jej łodyga mierzy do 150 cm. Na jednej z nich mieścić się może do 10 tyś nasion. Także jeśli macie w okolicy nawłoć, to w przyszłym roku będzie jej jeszcze więcej. Nasiona są rozsiewane przez wiatr. Lubi tereny podmokłe, w pobliżu rzek, stawów jak i na glebach gliniastych. Kwitnie od końca lipca, aż do połowy września stąd jest dla nas pszczelarzy dużą pomocą w uzupełnianiu pokarmu na zimę dla pszczół, oraz zapasów pierzgi. Wydajność z 1ha wynosi 900 kg. Miód nawłociowy jest dosyć rzadki, więc również łatwo się zrazić tym że może on sfermentować.


Gdzieś czytałem że w sprzyjających warunkach (słońce+wilgoć w glebie+para w powietrzu) na jedną rodzinę pszczelą może przybywać 3-4kg w ciągu dnia. Ale nie wiem czy to prawda. W każdym bądź razie jest to na pewno roślina którą warto się zainteresować, i docenić na swoim pszczelarskich ogródku. Jak dla mnie to najlepszym miodem, jest właśnie miód nawłociowy, który miałem okazję spróbować rok temu, i w życiu nie jadłem tak dobrego miodu. Szczerze polecam.

wtorek, 28 czerwca 2016

Poddawanie matki pod kołpak

Moim zdaniem najlepsza metoda poddawania matki unasiennionej jaka może być. Oczywiście każdy ma swoje ulubione metody poddawania matek. Ale moja jest taka.


Fakt, faktem kołpak kosztuje 9 zł. Ale moim zdaniem jego funkcjonalność jest warta o wiele więcej. No więc do czego to dokładnie, i jak się stosuje to cudo które tutaj tak zachwalam...


Gdy chcemy poddać matką to rodziny osieroconej, najpierw strzepujemy z ramki pszczoły (takiej która ma zapas), i staramy się wypuścić matkę tak by nam weszła bezpośrednio pod kołpak, szybko wbijamy go do plastra. Ja matki poddaję do środka gniazda, tam gdzie się najszybciej rozprzestrzenia feromon. Ważne jest by matka miała w swojej "klatce" trochę pokarmu w komórkach. To czy wpuścimy pod kołpak pszczoły jej towarzyszące to nie ma znaczenia. Ja staram się wypuszczać samą matkę.


Co ciekawe, kołpak który używam ma jedną dziwną właściwość....Następnego dnia, czy tam 2-3 dni po poddaniu matki, jest tam pełno pszczół towarzyszących, mimo że nie wrzucam tam żadnych. Więc na pewno mają możliwość przeciśnięcia się przez pręciki do niej. Przeważnie uwalniam matkę w 2-3 dniu od jej poddania. Warunek jest tylko jeden. Ma być zero mateczników, no i starej matki oczywiście. Jeszcze jedną przydatnym zastosowaniem kołpaku, jest tymczasowa izolacja matki. Ja przez swoją głupotę tego nie zrobiłem 1x i zgubiłem matkę. Wystarczy znaleźć matkę w ulu z którego robimy odkład i zakołpakować matkę na chwilę. Są jednak minusy tego rozwiązania. Trzeba bardzo ostrożnie i szybko to robić, bo przez przypadek nadziejemy naszą matkę jak szaszłyk na kolce kołpaku i wiadomo co z tego będzie... Co do uwalniania, to nawet jeśli jej nie uwolnimy, pszczoły mogą to zrobić za nas. Mnie się to zdarzyło z moją słynną, już martwą Cj. Pszczoły wygryzą dziurę z drugiej strony plastra tak by matka mogła wyjść. Co jest najważniejsze, matka po uwolnieniu nie może uciekać. Jak matka szybko popyla gdy ją uwolnimy, pszczoły mogą ją potraktować jako obcą matkę i ją zetną na naszych oczach. Ja miałem tak w każdym przypadku. Matka nie może być spłoszona, dlatego musi być w ulu te 2-3 dni pod kołpakiem.

Nie mam pojęcia jak się sprawa ma z poddawaniem matki nieunasiennionej do takiego kołpaku, ale myślę że ma to podobne szanse powodzenia. Ja używam kołpaku który jest na pierwszej ilustracji, i mam w planach dokupienie jeszcze ze 2-3 kolejne. Dodatkowym plusem jest to że zyskujemy klateczki, w których możemy trzymać matki ratunkowe/zastępcze do poddania.

środa, 22 czerwca 2016

Szynka w miodzie z goździkami


        
Składniki:
  • Szynka wieprzowa 3 kg
  • Naturalna Przyprawa do mięs Knorr 3 łyżeczki
  • Goździki 1 łyżka
  • Miód 50 g
  • Sok pomarańczowy0.25 l
  • Brandy100 ml
  • Oliwa 10 ml
      
     Sposób przygotowania:

    1. Szynkę umyj i osusz, następnie za pomocą cienkiego noża lub szpikulca gęsto ponakłuwaj
    całą górną powierzchnię mięsa.
     
    2. Natrzyj mięso przyprawą Knorr, a w powstałe szczelinki powtykaj całe goździki.
     
    3. Mięso obsmaż na rozgrzanej oliwie z każdej strony. Sok podgrzej i wymieszaj z miodem i
    brandy.
     
    4. Przełóż następnie szynkę do brytfanki i polej przygotowanym sokiem z pomarańczy. Tak
    przygotowane mięso wstaw do nagrzanego piekarnika do 140 stopni na około 3 godziny.
    Podczas pieczenia polewaj sokiem znajdującym się wokół mięsa. Podawaj na ciepło, jak i zimno.

    Przepis ten pochodzi z serwisu kulinarnego www.przepisy.pl. 

sobota, 18 czerwca 2016

Małe udogodnienie w moich dennicach

Jak zauważyliście przybyło mi uli, pasieka się rozrasta. Gdy robiłem nowe ule, postanowiłem że chcę sobie uprościć pracę związaną z osypem, jak i leczeniem pszczół. Do wszystkich nowych uli zrobiłem "drzwiczki" w dennicach dzięki którym będę mógł włożyć tam kawałek kartonu, czy blachy offsetowej.




Myślę że jeśli ktoś robi dennice pełne, to warto mieć takie małe udogodnienie, bo skrócimy sobie czas na obsługę ula jak i możliwość czyszczenia go, bez udziału drugiej osoby. Całość jest zamykana na haczyki druciane. Zapomniałem o rączce dzięki której ją można otworzyć, ale wkręcę po jednym wkręcie pośrodku i będzie ok.

środa, 15 czerwca 2016

Moja pasieka

Trochę zaniedbałem swojego bloga, ale jest to spowodowane tym że mam sporo projektów i planów które powoli staram się wykonywać. Pierwszym i najważniejszym planem na ten rok było kupno miodarki które troszkę mnie pociągnęło po kieszeni, ale było warto. Kupiłem miodarkę od Pana Łysonia, z której jestem mega zadowolony. Jedyne co mógłbym zwrócić uwagę Panu Łysoniowi, to kosz który w niektórych miodarkach diagonalnych jest w całości wykonany na dnie z blachy kwasoodpornej, co utrudnia jej mycie. Ja na szczęście, dostałem miodarkę której kosz jest w całości wykonany z prętów, co o wiele mi ułatwi umycie całego sprzętu bez konieczności jego rozkręcania. Nie wiem czy Pan Łysoń czyta mojego bloga, ale jestem mu za to niewspółmiernie wdzięczny.

Kosz mojej miodarki:

Moja miodarka jest miodarką, na typ ramki uniwersalny, co pomoże mi w wywirowaniu ramek warszawskich, jak wielkopolskich. Kupiłem ją bez refundacji, ponieważ w tym roku mi nie przysługiwała, a potrzebowałem ją na już. Przecież nie będę wirował miodu w starym rupciu z ocynku. Jeśli ktoś dopiero zaczyna to jak najbardziej polecam odkupić od starego pszczelarza taki osprzęt, a gdy się osiągnie odpowiedni rozwój, można spokojnie zainwestować w coś lepszego. Choć coraz częściej można się spotkać z coraz to przyzwoitszymi cenami miodarek na aukcjach. Co najfajniejsze w tym wszystkim, to kiedy przyjechałem do Bielska po moją miodarkę, zapomniałem śrubokręta. A wiem że miodarki od Pana Łysonia przychodzą w wielkich pudłach i na palecie... Pani sprzedawczyni była tak uprzejma że poprosiła tatuażystę które miał swoje studio obok o śrubokręt. Gdy weszliśmy do pomieszczenia ku zdziwieniu nas wszystkich, bo byłem tam z kuzynem. Miodarka stała bez palety, owinięta tylko w stretch. Tak jakby czekała na mój przyjazd. Nie wiem kto wpadł na taki pomysł, ale jestem mu wdzięczny.


Dobra. Miałem pisać o pasiece. No więc, przygarnąłem wiosną jedną rodzinkę od kuzyna która miała być spisana na straty, była tam dosłownie garstka pszczół, tak na 2 ramki wielkopolskie. Gdy je wrzuciłem do swojego ula, miały tak troszkę odbudowanego suszu, i zasiliłem je zaraz 1 ramką z CJ10. Po pewnym czasie gdy weszły delikatnie w siłę skasowałem tam matkę, i pociągnąłem na zaznaczonej ramce matkę z CJ10. Matka się wygryzła dosłownie z kilka dni temu, ale co ciekawe nie mogę jej znaleźć, coś mi się wydaję że mogła przepaść na locie godowym... Dam im czas do soboty, i wtedy podejmę decyzję co z tym fanetem zrobić. Obiecałem w międzyczasie kuzynowi że zrobię mu odkład z Cj10 na ramce wielkopolskiej, dzięki mnie się przekonał do tych uli. Gd robiłem mu odkład, jakimś cudem przepadła mi matka w nich. Kapnąłem się dopiero tydzień później, gdy zobaczyłem mateczniki ratunkowe i zero jaj. Co najlepsze, to gdy ciągnąłem matkę z nich, zamieniłem ramki z ula w którym specjalnie kasowałem matkę, i nie miałem jej zaznaczonej oraz zapomniałem już która to... Matka już się wygryzła do tej pory, ale jest cała czarna, a moja Cj10 taka nie była... Podejrzewam że matka jest właśnie z tamtego ula. 


Moja oryginalna matka jest właśnie na tym zdjęciu wyżej, a ta która się wygryzła jest cała czarna. Postanowiłem że ten rok już będzie ta matka co się wygryzła, zamówię matką w przyszłym roku, a w sezonie po miodobraniu, wymienię ją. Moja teoria ma potwierdzenie też w tym, że w odkładzie, którym robiłem kuzynowi, matka która się tam wygryzła jest pasiasta jak na moim zdjęciu coś. Zobaczymy co to będzie...


Dodatkowo zamówiłem 3 matki u Pana Jacka Jaronia, linii Erica. Zastanawiałem się przez długi czas przed tym jak by je podłożyć, by zostały przyjęte. Z dwóch moich warszawiaków, wyszukałem matki i je zaizolowałem kołpakiem. Potem spryskałem je wodą i wrzucałem do rojnicy, na ramki z węzą praktycznie. Dałem tylko po 1 ramce zapasu. Dałem matki w klateczkach, nie otwierałem ich. Przetrzymałem 3 dni w piwnicy, i wywiozłem do kuzyna by się tam unasienniły w ulach. Zastanawiacie się pewnie po co mi była jeszcze jedna matka. A po to, że mój kuzyn mi zrobił również zsypańca i poddałem tam ją. Na chwilę obecną czerwi, i jest dobrze. Dałem im 1L syropu z octem, bo były wrzucone na węzę. Po tygodniu może powtórzę zabieg. U kuzyna jedna zaczęła czerwić, a 2 jeszcze nie. Więc je na razie tam zostawiłem.



Niestety nie obyło się bez i kolejnych błędów. Każdemu młodemu pszczelarzowi, jak i sam będę mądrzejszy na przyszłość, odradzam żeby robić jakiekolwiek zsypańce, odkłady itd. Gdy nie mamy zasklepionych ramek do wirowania. Dlatego że moje wirowanie nadstawek się przeciągnie teraz co najmniej do lipy... Przez robienie zsypańców, osłabiłem moje rodziny, i teraz mają trudności ze sklepieniem miodu. Jedyny plus to taki, że w rodzinie w której miałem nastrój rojowy i nie mogłem go zlikwidować, to zniknął i nie muszę teraz często grzebać w gnieździe.


środa, 18 maja 2016

Grzybica otorbielakowa (grzybica wapienna)


Potocznie nazywana grzybicą wapienną, ze względu na białe poczwarki które się powinny rzucić się w oko każdego pszczelarza. Grzybica powodowana jest przez grzyba otorbielaka pszczelego. Występuje najczęściej w latach chłodnych, o dużych ilościach opadach deszczu. Grzybicę możemy również rozpoznać, bez zaglądania do gniazda pszczelego. Często widać na wylotku białe poczwarki, które zostały wyciągnięte z komórek by nie gniły w plastrach. Ja osobiście jak leczę rodziny zarażone grzybem, to podaję syrop cukrowy z dodatkiem octu. To skutecznie jak do tej pory powstrzymywało chorobę. Chorobie sprzyja zaziębienie czerwiu, przez trzymanie rodzina na zbyt szerokich gniazdach wiosną. W przypadkach ciężkiego zarażenia grzybem, zaleca się przesiedlenie rodziny do nowego ula, a stary należy wypalić, a ramki przetopić z zamarłym czerwiem. Choroba jest przenoszona drogą pokarmową (przez zakażony pyłek, miód), jak również przez samego pszczelarza. Jeśli mamy kontakt z chorą rodziną, zaleca się by dokładnie umyć ręce przed przeglądem pozostałych uli. Istnieją preparaty które są zalecane przy walce z tą chorobą, polecana zwłaszcza jest Nystatyna. Dodatkowo zalecałbym ocieplenie gniazda przez wsunięcie wkładek dennicowych, zmniejszenie ilości ramek dostosowując je do siły rodziny, jak i zamknięcie pajączków w powałce (można rzucić na nią jakieś ocieplenie).

niedziela, 17 kwietnia 2016

Kolory oznaczania matek pszczelich

Jak większości pszczelarzy wiadomo matki pszczele na każdy rok są oznaczane innymi kolorami, są to: niebieski, biały, zielony, żółty i czerwony. Początkujący na pewno będą się pytali po co te kolory. Kolory są po to by pszczelarz wiedział z jakiego roku ma matkę pszczelą w danej rodzinie, jaki ma ewentualnie numer. Pomaga to w rozpoznawaniu czy nie mamy matki starej, o słabej już wydajności w czerwieniu. Zaleca się wymieniać matki co 2 lata, ponieważ tak młode matki mają najlepszą wydajność w czerwieniu. Matki zakupujemy w pasiekach hodowlanych, a tu wybór jest ogromny, pisałem już kiedyś o tym. Cena matki unasiennionej naturalnie to koszt ok. 50 - 70 zł. Widziałem ceny nawet 100 zł. Co hodowca to inne ceny. Matki nieunasiennione są sporo tańsze 20-30 zł. Tylko takie matki muszą się jeszcze u nas unasiennić. Myślę że jeśli ktoś jest w związkach pszczelarskich to warto skorzystać z refundacji, wtedy matka unasienniona kosztuje nas tyle co nieunasienniona. Wracając do opalitek, to czasami może zdarzyć się tak, że matka po zimowli może stracić opalitek. Ja mam to tak rozwiązane że zapisuję markerem na daszku ula z którego mam roku matkę i jakiej rasy. Pomaga mi to w wymianie matek, jak i kontroli agresywności pasieki, pokoleń matek córek po matce od hodowcy, porównywania ich wydajności, jak i samej wiedzy co mam konkretnie w pasiece.

Poniżej zamieszczam kolory obowiązujące na dany rok:
 
Kolor biały - ostatnia cyfra roku 1 i 6

Kolor żółty - ostatnia cyfra roku 2 i 7

Kolor czerwony - ostatnia cyfra roku 3 i 8

Kolor zielony - ostatnia cyfra roku 4 i 9

Kolor niebieski - ostatnia cyfra roku 0 i 5

czwartek, 7 kwietnia 2016

Przegląd moich uli


Jakiś czas temu przejrzałem moje 3 rodziny przy domu, co ciekawe to okazało się że w 2 ulach pszczoły są tak silne że trzeba im było dołożyć ramek. Co ciekawe to w moim jednościennym gdzie mam Cj10, miałem ramkę gdzie zjechała mi węza podczas upału, ponieważ gdy robiliśmy ramki z kuzynem wierciliśmy otwory tylko na 3 druty. Była dziura, teraz jest 100% zabudowana ta ramka komórkami trutowymi. Czerwiu jest tam obecnie na 7 ramkach, a mało tego mam tam już czerw trutowy co mnie bardzo zdziwiło. Nie czekając wrzuciłem im dodatkowy korpus wypełniony węzą, niestety moje jednościenne które miały być na 12 ramek, są w rzeczywistości na 11 przez nasze błędy. Jestem ciekaw co ujrzę za dwa tygodnie... Zapasu mają pełno, część odsklepiałem chcąc zrobić miejsce matce do czerwienia., plus do tego przy ostatniej pogodzie jaka była u nas nazbierały pełno pyłku jak i nektaru który kapie z ramek.



Warszawiak w którym jest odkład zeszłoroczny słabo coś mi latał, gdy robiłem przegląd miałem odpowiedź dlaczego. Czerw był tylko na 3 ramkach, gdzie w pozostałych 5 to minimum, więc odsklepiłem część zapasu i dodałem ramkę suszu by matka miała miejsce do czerwienia. Teraz warszawskie mam na 10-11 ramkach co jest swego rodzaju ewenementem, ponieważ rok temu to miałem tak ale w maju, a nie początkiem kwietnia. Moja pierwsza rodzinka którą dostałem jest tak silna że gdy wyjmowałem im ramki, to wisiały brody pod ramkami (dzika zabudowa w trakcie). Nie czekając wrzuciłem ramkę suszu, i ramkę węzy. Teraz warszawiaki będę miał na oku, a korpusowy zostawię w spokoju do połowy kwietnia. Bardzo mnie ciekawi co one tam wymyślą. Końcem marca robiłem również dymienie każdy po 1 tabletce, mój odymiacz jest świetny, lecz ma jeden błąd. Korytko jest za niskie i podmuch wiatru zdmuchuje tabletkę z niego. Będę musiał coś na to zaradzić. Moja rodzina która była u kuzyna na przetrzymaniu, w jakiś sposób się połączyła z drugą. (2 były w jednym ulu przedzielone płytą). Podejrzewamy z kuzynem że gdy wrzucił ramkę z pokarmem na górne beleczki by te nie padły z głodu na przedwiośniu musiały się wtedy połączyć. Mówi że mi da odkład w zamian, trochę marna to pociecha, bo będę miał z jednego ula mniej do odbierania miodu. Ale cóż, teraz jestem zahartowany w zimowli troszkę i myślę że uda mi się zimować odkłady w jednej desce. Dwa będę miał troszkę suszu więcej więc będzie na czym. Więc nie poddaję się i dalej dążę ze wszystkich sił by być pszczelarzem zawodowym. Ostatnio też moja dziewczyna bardziej zaczęła się interesować pszczołami, jak i przezwyciężać strach więc rokuje dobrze to wszytko, mam nadzieję że dalej tak będzie...


czwartek, 10 marca 2016

Poidło u mnie

W mojej pasiece staram się wykorzystywać łatwe metody w prowadzeniu pasieki, i również z moim poidłem nie wysilałem się bardzo. Całość kosztowała mnie ok. 30 zł. Sam pojemnik kosztował coś koło 20 zł. Więc pokażę wam jak to zrobiłem:

1. Ustawiłem pojemnik tam gdzie mi pasowało (polecam nasłonecznione miejsce). Nasłonecznione dlatego że ze względu na to, by słońce nagrzewało mi poidło i tym samym łatwiej pszczołom jest pobrać wodę. Sam kolor również nie jest bez znaczenia, jak wiadomo czarny przyciąga więcej słońca przez co jest ono chętniej nagrzewane.


2. Do samego pojemnika położyłem kamień, choć tak naprawdę nie jest to aż tak konieczne. Ale w czasie suszy, gdy przyjdzie burza a poidło będzie prawie puste... Nie chciałbym go szukać gdzieś tam. Pojemnik ma pojemności ok. 90L więc waga również jest słuszna.


3. Teraz najważniejsza czynność. Wsypałem do środka keramzyt, są to kulki gliniane podejrzewam które zostały wypalone. Można o nie popytać w sklepie ogrodniczym. Kulki są bardzo lekkie i unoszą się na wodzie. Nie zauważyłem odkąd poidło zostało ustawione by kulki uległy zatopieniu. Kupiłem dwie małe paczki, bo bałem się że może nie starczyć. A okazało się że 1 opakowanie w zupełności wystarczy. Kosztuje to w granicach 4-7 zł. za paczuszkę. Również dobre jest do stosowania w podkarmiaczkach jako pływaki.


4. Później tylko nalałem wody i poidło mam gotowe.


Jak widzicie niżej keramzyt bardzo dobrze, i szczelnie pokrywa taflę wody przez co pszczoły na pewno nie będą się topiły i spokojnie nabiorą sobie wody. U mnie nie nalewałem wody do samego końca gdyż moja pasieka leży w samym polu, i silne podmuchy wiatru mogłyby rozlać, i rozrzucić keramzyt. Zostawiłem jakieś 10 cm bez wody.