czwartek, 30 kwietnia 2015

Rola trutni w gnieździe pszczelim

Trutnie w rodzinie pszczelej są wychowywane przede wszystkim w celu zapłodnienia matek pszczelich. A tym samym przedłużeniu gatunku. Matka pszczela wykonując lot godowy stara się by dotarły do niej jedynie najsilniejsze i najsprawniejsze trutnie. To pozwala zachować różnorodność genów, oraz zapewnić silne potomstwo cechujące się odpowiednią odpornością na wszelkie niebezpieczeństwa czyhające na rodzinę.


Poza zdolnością latania i zapładniania matek, trutnie nie zostały wyposażone w nic charakteryzujące prawdziwą pszczołę. Nie mogą zbierać pyłku, ani nektaru. Nie propolisują gniazda. Są zdane na łaskę robotnic które przez okres intensywnego dopływu pożytku do ula troskliwie się nimi zajmują nawet po ich wygryzieniu. Muszą mieć większe komórki, które da się rozpoznać na pierwszy rzut oka oraz mają najdłuższy okres rozwojowy bo 24 dni. Trutnie rozwijają się z jaj niezapłodnionych, dlatego mówi się w sytuacji gdy w ulu jest sam czerw trutowy że wdała się trutówka. Czyli zwykła robotnica zdolna do składania wyłącznie jaj niezapłodnionych, co poprzedziło stratę matki oraz brak możliwości wychowania nowej. Co więcej, trutnie osiągają pełnię dojrzałości płciowej po 12 dniach od wygryzienia. Często można się spotkać z opinią że trutnie pomagają w utrzymaniu właściwiej temperatury w ulu. Nie jestem specjalistą, ale moim zdaniem może być to prawdą. Trutnie po okresie 8 dni są w stanie dopiero wykonywać pierwsze loty. Również lot trutnia jest wyraźnie rozpoznawalny, charakteryzuje się wysokim buczeniem. Podobnym do lotu trzmiela.


W okresie późnego lata, trutnie które nie zdołały zapłodnić żadnej królowej są wyrzucane z ula gdzie potem giną z głodu oraz zimna. Często zdarza się że trutnie są wręcz zabijane przez robotnice, które je żądlą na śmierć. Same trutnie nie posiadają w odwłoku żądła, więc pszczelarz nie musi się obawiać ataku z ich strony. Moim zdaniem pewna ilość trutni w okresie letnim jest potrzebna, ponieważ zapewniają potrzebę na męski feromon do prawidłowego funkcjonowania rodziny pszczelej. Masa dorosłego trutnia waha się między 120-290 mg. Dojrzałość płciowa trutni utrzymuje się dosyć długo bo aż 40-50 dni. Również podczas kopulacji trutnie nie są oszczędzane, ponieważ gdy truteń dotrze do matki pozostawia w niej swój zbiorniczek który "pompuje" w nią całe nasienie. Jedna matka potrzebuje do całkowitego zapłodnienia ok. 8-15 trutni. Kopulacja odbywa się przez zwabienie trutnie feromonem matki w odpowiednie miejsce, gdzie na wysokości ok. 20 metrów dochodzi do wymiany płynów. W normalnej rodzinie pszczelej może znajdować się 500 do nawet 5 tyś trutni. Ich liczba jest określana przez pszczoły, ponieważ utrzymanie płci męskiej w ulu jest dosyć kosztowne. 


Ramki pracy stosowane przez pszczelarzy mają głównie na celu eliminacje części warrozy, gdyż roztocze wybiera chętniej komórki trutowe jak komórki pszczele. Gdy czerw zostaje zasklepiony na komórkach, wycina się go i wkłada z powrotem ramkę pracy na której był. Jest to również metoda stosowana przy zapobieganiu rójce. Ramka pracy jest zakładana jako przed ostatnia ramka. Jeśli rodzina jest silna to po okresie 4-5 dni taka ramka powinna być zabudowana w całości. Los trutni nie jest wesoły, ale na pewno zapewniają ciągłość gatunku, jeśli mamy wartościowe matki i zależy nam na dobrym unasiennieniu młodych matek. Powinniśmy pozostawić część trutni gdyż są one idealną kopią pod względem genetycznym królowej ula macierzystego. 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Zerknięcie na moje pszczoły

Wczoraj zrobiłem przegląd gniazda i się dosyć zdziwiłem. Otóż ramkę którą wrzuciłem tydzień temu w czwartek, z dziurami (bo podbierałem miód sekcyjny, w tamtym roku) Została odbudowana w 100%. Zamiast komórek na miód w górnej części, pszczoły zrobiły komórki trutowe które zostały zaraz zaczerwione przez matkę. Pomyślałem: Oho, trzeba wrzucać ramkę pracy.


Choć na początku wahałem się czy dawać im tą ramkę, czy nie. Bo myślałem ze za późno. Ale w niektórych miejscach na boku ramek, były komórki trutowe zasklepione. Nie niszczyłem ich, bo myślę że jakaś ilość trutni jest potrzebna w ulu. Jedyne które będę kasował to na pewno na ramce pracy, oraz w ekstremalnych przypadkach gdy zobaczę np. całą górę ramki zawaloną trutami.
Do tego walnąłem jeszcze ramkę z suszem, który miał niedopracowany dół, i tak zostawiłem. Obecnie pszczoły siedzą na 11 ramkach warszawskich zwykłych, razem z ramką pracy. Matka widocznie się rozczerwiła, bo oprócz ostatniej ramki z suszem białym na końcu wszystko było poczerwione. Na wielu ramkach zalega cukier z zmiowli, ale mam nadzieję że trutnie pomogą mi się pozbyć tego kłopotu. Pszczoły pchają pyłek gdzie się da, oraz świeży nektar. Mam nadzieję że pomogłem im się rozwinąć, bo na 4 ramkach było czerwiu na wygryzieniu pełno. Mateczników na wygryzieniu i w ogóle jako takich nie zobaczyłem, więc myślę że jest ok. Nurtuje mnie miód zgromadzony w gnieździe, który jest zmieszany z zapasami cukru. Zastanawiam się czy nie poskrobać miodu by zedrzeć zasklep i może uda się tym zmusić pszczoły by przeniosły go do nadstawki. Oczywiście nie mam tak dużego gniazda na nadstawkę. A do rzepaku u mnie chyba jeszcze sporo czasu. Pojawił się mniszek lekarski, i jakieś pojedyńcze drzewa zakwitły. Na razie nic co by wskazywało na pożytek towarowy. No nic. Zostaje mi pilnować nastroju rojowego i wrzucać im po ramce, dwie. Może za tydzień uda mi się poszerzyć gniazdo o następne 2 ramki. Chciałbym się wbić z odpowiednią siłą na rzepak. A jeszcze u mnie nadstawką będzie pierwszy raz zakładana i jest sporo węzy do obrobienia... Na szczęście będę miał już w tym roku ule korpusowe, co myślę że ułatwi mi korzystanie z pożytków i będę mógł wrzucać po 2 nadstawki na ul.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Wentylacja w ulu

Zawsze kiedy słucham opinii starych pszczelarzy, jak i innych którzy gospodarują głównie na ulach warszawskich zwykłych, mówią że na zimowlę jak i cały sezon ogacają swoje gniazda. W pasiekach często spotykam się z ocieplaniem od góry styropianem gdyż jest to tani i dobrze trzymający ciepło materiał. Wszystko pięknie, fajne ale jest jedno "ALE". Styropian jest materiałem nieprzepuszczalnym wilgoci jak i powietrza czy pary wodnej. I niestety głównie to prowadzi do pleśnienia ramek. Wilgoć nie mając gdzie uciec w zimę, wędruje dalej na puste ramki których pszczoły nie obsiadły i nic się z nią tam nie dzieje. Zalegając na tychże ramkach w połączeniu z ciepłą zimą (a tych jest coraz u nas więcej) i ciepłem emitowanym przez kłąb prowadzi do idealnych warunków powstawania pleśni.


Często ule typu warszawiaków są bardzo szczelne, ponieważ daszki są zamykane na tzw. felc. Na dodatek na jednym z filmików ze znanym dość pszczelarzem widziałem jak zatykał wloty drewnianymi zatyczkami do wlotków. Czasami można spotkać przy zakupie nowego ula właśnie tego typu zatyczki. Ja bym je radził wyrzucić w piec. W takich warunkach w ulu panuje sauna. Zamiast zatyczek polecam zdecydowanie u mnie sprawdzone zwykłe zasuwki metalowe dostępne na Allegro, za jakieś 4 zł. Z tego co pamiętam.


Zasuwki te są moim zdaniem idealne do powstrzymania myszy przed wtargnięciem, oraz zapewnieniu pszczołom odpowiedniej wentylacji. Wracając do gacenia uli, to polecam zamiast styropianu, wełnę mineralną, sieczkę, którą można obszyć starą poszewką od poduszki itp. W ten sposób para wodna będzie wchodziła w poduszkę,nie zalegając na beleczkach. (Piszę tu teraz o ulach typu warszawski) W korpusach radzę wywalić wszelkie poduszki na zimę i zostawić lekką szparę w otworze powałki. Pszczoły ile zakituja, tyle zakitują. Na pewno zostanie otwór wentylacyjny pozwalający uciec parze wodnej przez nią. Jeśli ktoś ma pająka to jeszcze lepiej, bo można go zostawić całego.


W ulach korpusowych jest ta wygoda że coraz częściej spotykamy w nich osiatkowane dennice które zapewniają swobodny przepływ powietrza przez ul. W ten sposób gniazdo pozostaje suche, i nie ma nieproszonych gości w ulu.


Ja mam u siebie co prawda dennice nieosiatkowaną, lecz mój wylotek będzie otwarty całą zimę przez zastosowanie wyżej wymienionych zasuwek. W połączeniu z zabudową zimną, powietrze będzie spokojnie wędrowało przez ul, a ciepłe i wilgotne powietrze wydobywające się z kłębu będzie wędrowało ku górze.
W moich ulach wygląda to tak:



W tym ulu, w którym jest obecnie moja jedyna rodzinka nie jest potrzebny wylot wentylacyjny ponieważ jest to bardzo stary ul i jest strasznie nieszczelny. I dlatego przez całą zimę miałem sucho w ulu. Maty boczne ocieplające, wykonane są ze słomy czy trzciny, które są w pewnym stopniu przepuszczalne, ale nie można z nimi również przesadzać. Jedna mata w zupełności wystarczy, w ulach korpusowych natomiast świetnie może ona posłużyć jako zatwór. Ważne jest przy nich, by miały odstęp od dna ula, na wysokość beleczki aby powietrze mogło tam swobodnie przepływać.
Na szkoleniu, którego byłem również uczestnikiem spotkałem się z pewnym Panem z mojego koła pszczelarskiego, który mi mówił że gospodaruje na ulach korpusowych. Zainteresowany podjąłem rozmowę, w celu poznania jego gospodarki na tych ulach. Okazało się że ten Pan, ociepla swoje pszczoły przez cały rok. Co mnie zszokowało, lekko mówiąc... Mówił że nie dość że ma ocieplone ule z każdej strony, to na dodatek wrzuca maty ocieplające boczne i poduszki. Prawie zamarłem. Lecz nie chciałem się wtrącać, bo jestem młodzikiem i co Ja tam wiem. Pokiwałem pokornie głową i tyle. Nie dopuszczalne jest by pszczoły tak ocieplać, szczególnie w zimę czy w pełni lata. W zimę to już pisałem dlaczego. W lato to może spowodować częste nastroje rojowe, jak i nawet doprowadzić do zaparzenia pszczół! W lecie pod koniec czerwca, wyjmuję u siebie prawie całkowicie ocieplenia. Zostaje mi jedynie na beleczkach stary kawałek dywanu. I nic poza tym. Żadnych mat bocznych, czy poduszek od góry.


W lato jest wystarczająco ciepło by pszczoły same sobie poradziły z dogrzaniem czerwia. Przy czym w czerwcu mamy wręcz nadwyżkę pszczoły. Mam nadzieję że troszkę objaśniłem jak ważna jest wentylacja wewnątrz ula. Nie martwmy się o zimowlę naszych pszczół. Jeśli dobrze zakarmiliśmy pszczoły, oraz mają zapewniony spokój przeżyją. Przez tysiące lat mieszkały w dziuplach drzew, na urwiskach itd. I przetrwały do dziś. I gdyby nie warroza, to prawdopodobnie mogłyby żyć i tak dzisiaj. Nie miały mat, nie ocieplały drzew. A zimy były mroźniejsze i są teraz. Przetrwały. Ocieplenie uli może im pomóc, ale wiosną gdy jest czerw i potrzebne jest ciepło do jego wychowu.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Oblot moich pszczół

Witam, jakiś czas temu nagrałem filmik ukazujący oblot moich pszczół tej wiosny, ale dość długo się zastanawiałem czy go puścić, ale co tam :D Filmik był nagrany coś koło 20 marca, dokładnej daty nie pamiętam. Na pewno to nie jest pierwszy oblot po zimowli. Miłego oglądania, choć jakość nie powala lecz jest to spowodowane kompresją przez blogger. Może w przyszłości założę kanał na YouTube mojej pasieki. Na razie mam frajdę z pisania tutaj postów mojej i waszej pasji.


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozpalanie podkurzacza

Temat niby prosty, ale każdy pszczelarz ma swoje metody rozpalania podkurzacza. Jak już we wcześniejszych postach wspominałem, najlepszym paliwem do podkurzacza jest próchno z drzew liściastych. Najlepsze jest drewno wierzby jak to mówią starzy pszczelarze.


Moją metodą rozpalania podkurzacza jest po prostu nasypanie do niego próchna tak by było do połowy, nawet mniej. Bo jak wiecie mam dopiero jeden ul zasiedlony i kilka niezasiedlonych jeszcze. Więc dymu nie potrzeba mi jest dużo by spokojnie zakończyć przeglądy. Gdy próchno jest w podkurzaczu, rozpalam go zapalniczką do zniczy, czy jak ktoś używa jeszcze starszego typu kuchenek to właśnie taką jaką się podpala gaz.


Gdy podpalany kawałek próchna przybierze czarny kolor i zacznie się kopcić. (oczywiście podpalam w kilku miejscach) Zamykam podkurzacz i dmucham miechem kilka razy, zostawiam podkurzacz na kilka minut i znów dmucham.. Albo nawet bez tego przystępuje do pracy. Często widziałem pszczelarzy podpalających podkurzacze palnikami gazowymi. Moim zdaniem dla początkującego pszczelarza, chodzi mi tu o młodzież interesującą się pszczołami jest to metoda dość niebezpieczna. Dlatego moim zdaniem moja metoda zmniejsza do minimum zagrożenie związane z poparzeniem.


Jeśli chodzi o gaszenie podkurzacza to po prostu pozwalam się mu wypalić, choć czasami zwilżałem szmatkę i zatykałem otwór podkurzacza. W ten sposób dym sam zdusił płomień i odzyskiwałem troszkę paliwa. Ale że próchno jest u mnie ogólnie dostępne, to pozwalam się mu po prostu wypalić. Czasami przewracałem go na bok, ale moim zdaniem to nic nie dawało. To już chyba wszystko. Wiem że niby rzecz prosta, ale myślę że skoro prowadzę blog pszczelarski, to nawet temat rozpalania i gaszenia podkurzacza musi się tutaj znaleźć. Pozdrawiam wszystkich.