sobota, 22 kwietnia 2017

Wady, zalety ula jednościennego

Ule jednościenne. Jedni je uwielbiają, drudzy nienawidzą i twierdzą że męczy się w nich pszczoły. Ule te stały się dopiero popularne w ostatnim czasie, gdy zaczęły się pojawiać w internecie. Dodatkowo żeby było ciekawiej stosuje się w nich dennice osiatkowane. Stara tradycja pszczelarska mówi o ulach ciepłych, by pszczoły mogły dojść do jak największej siły.


Plusy:
+ łatwość wykonania
+ mała waga
+ łatwiejsze wyhamowanie matek w czerwieniu na jesień
+ stosunkowo niska cena
+ prosta konstrukcja

Minusy:
- "trudniejszy ul dla młodych pszczelarzy"
- większe zużycie pokarmu
- możliwość przewrócenia ula przez silny wiatr, zwierzęta
- zimowane silnych rodzin
- potrzeba ocieplenia ula od góry wiosną

Jak widzicie ul jednościenny ma tyle samo zalet co i wad. Ale zapewne znajdą się jeszcze jakieś o których nie wspomniałem, więc jeśli o czymś tutaj zapomniałem wspomnieć to proszę zostawcie w komentarzu swoją opinię. Sam posiadam ule i tylko na takich będę rozbudowywał swoją pasiekę. Wiem że z takim ule trzeba troszkę umieć się obchodzić ale się tego nie boję, i zachęcam innych by spróbowali. W warunkach z ostrzejszym klimatem, trzeba brać poprawkę na zapas. Lecz jak ktoś mówił, że pszczoły przeżyją wszędzie, tylko by miały zapas pokarmu. Co prawda jest troszkę kombinacji wiosną by rodzinę rozkręcić, ale bez pracy nie ma kołaczy. Więc i w ulu ocieplonym trzeba wiosną troszkę pokombinować by pszczoły odpowiednio się zebrały.

środa, 5 kwietnia 2017

Ocena zimowania mojej pasieki 2017

No co by tu napisać... Ogólnie lipa.
No i to tyle.
Nie no żartowałem, ale od czego by tu zacząć. Może napiszę wam tak jak w tytule, czyli opisze całą sytuacje z zimowania mojej pasieki. Z 6 rodzin które zazimowałem i byłem tak pewny że wszystko przeżyje, nie przetrwało ogółem 2 z tego. Rodziny w ulach warszawskich mają się świetnie, no może jedna rodzinka troszkę kuleje, ale myślę że teraz na wierzbie odzyska siły. Mam nadzieję że pryskanie ich probiotykiem przyniesie jakieś pozytywne skutki.


Wracając do rodzin które spadły. Jedna którą wcześniej opisywałem, osypała się cała i nie ma co tu się oszukiwać. Mój błąd. A co do drugiej to już troszeczkę bardziej złożona historia. Mianowicie.
Gdy robiłem przegląd wiosenny, okazało się że w jednej rodzince która mi się ostała nie widziałem czerwiu, jajeczek, czegokolwiek co by zwiastowało wiosnę. I moje obawy się potwierdziły. Wraz z osypem, spadła tam matka. Więc jak to Ja. Połączyłem rodziny. Heheh. Taaa. Tylko że mądry Ja, zamiast zastosować się do podstawowych zasad łączenia rodzin, to zostawiłem jak było i tylko zamknąłem wlotek ula który był łączony. A pszczoły sobie latały co dzień do tego miejsca i oblegały wlotek. Jakby było mało, to zamiast rozłożyć gazetę po całości korpusu, to rozłożyłem tylko tą część na której były ramki. No i co? A no to że wszystkie pszczoły jakie miały wzmocnić rodzinę, zostały wycięte w pień i leżały godnie na dennicy, po stoczonych bojach. Czyli jak liczyłem to co roku mam 1 rodzinę więcej, czyli za jakieś 30 lat może osiągnę swój cel xD


W kilku rodzinach było mało pokarmu więc odsklepiałem sobie i dodawałem po jednej zastepując te puste bez czerwia. A to że mam teraz tego pełno, to kilka dałem do rabunku, do pustego ula, kilka do przyszłych odkładów odłożyłem. A resztę dokładam nawet teraz na kwitnieniu wierzb. Co prawda wierzba ostatnio dawała spore przypływy pyłku i przede wszystkim nektaru lecz gdy nastąpi załamanie pogody, a w tym okresie lubią jeszcze być przymrozki, deszcze i cokolwiek tam jeszcze to będzie jak znalazł dla moich rodzin. Dlaczego nie wkładałem nadstawek? Bo po prostu moje pszczoły w tym okresie są za słabe by to mogły wykorzystać w pełni.


Nie wiem co robić z matkami. Dwie mam do wymiany na bank i muszę je wymienić w tym roku. Może kupię ul warszawski? Moje stare się rozsypują, a mrówki mają przednią zabawę w wynoszeniu sieczki z nich. Chcę zrobić w tym roku co najmniej z 3 odkłady, i tym razem serio przyłożę się do tego by to przezimowało. Tylko u mnie 3 odkłady=3matki pszczele. Stanowiska mam przygotowane. Tylko teraz ramki, węza i jedziemy z tym. Wracam do moich kochanych CJ10 w tym roku i je zdobędę, nawet jakbym miał po nie jechać osobiście. A do warszawiaków pomyślę co by tam wcisnąć. Może jaką matkę od Łysonia... Nie wiem, ale odpoczynek i zabawa skończyły się. Teraz pora zabrać się na serio do ciężkiej i jakże przyjemnej pracy.