niedziela, 3 grudnia 2017

Minął sezon 2017

Tak jak w tytule, minął już sezon 2017 i oczekujemy wiosny sezonu 2018. Moja pasieka po dość intensywnym sezonie w końcu stoi na miejscu swojego przeznaczenia, i w końcu mogę się skupić nad jej rozwojem. Jak co roku plany powstawały i się zmieniały. Obecnie jestem już zaopatrzony w pełny komplet ramek hoffmanowskich gniazdowych, co było dla mnie priorytetem. Powstał problem z brakiem powałek do uli, gdyż niektóre się rozszczelniały i w czasie podkarmiania nie mogłem sobie poradzić z rabunkami... Więc dorobiłem 2 powałki i myślę że będzie ok.


Tak jak widzicie, pasiekę pokrył już śnieg i na pewno prędko pszczół nie zobaczę. No chyba że będzie jakieś ekstremalne ocieplenie w czasie zimy. Rojnica również została przerobiona i zastąpiłem płytę pilśniową, płytą OSB która jest grubsza i na pewno będzie bardziej wytrzymalsza na eksploatację. Topiarka wciąż nie skończona, ale robiłem jej test, tzn. Zbiłem na szybko z listewek ramkę i zamiast szyby dałem zwykłą przezroczystą folię stretch. Co zdało egzamin i topiarka topiła aż miło. Stwierdziłem że zrezygnuję z ramek, i po prostu złapię płytę plexi na śrubkach do zawiasów i tyle. Poidła nie będę instalował tutaj bo w tym miejscu bardzo blisko pasieki jest staw, mały strumyk oraz mała sadzawka u nas na placu. Więc pszczoły wody mają po dostatkiem, byleby pożytek był dobry. Jest to dla mnie nowy teren na który przeprowadziłem się z przyczyn osobistych, i nie mam pojęcia jak tu będzie mi się prowadziło pasiekę. Z tego co widziałem jest tutaj nieopodal las, w którym rośnie pełno leszczyny, co może zapewnić świetne warunki do rozwoju wczesnowiosennego, oraz dużo tutaj wierzby. O rozwój jestem spokojny, ale jak będzie gdy nie będzie rzepaku sianego w okolicy, a łąki są tutaj koszone regularnie. Co zakwitnie, zaraz zostaje skoszone... Nie widziałem też w okolicy większego sadu, lub coś w tym stylu. Ten sezon pokaże czy jest tutaj warto stacjonować pasiekę. Ilość pszczół, oraz taka ich bliskość troszkę przeraziła moich współdomowników, lecz po czasie się przyzwyczaili i każdy mówi że ule ładnie wyglądają na tej skarpie. Co do warsztatu, to muszę wszystko zaczynać od nowa i muszę jednak kupić inną piłę niż to co kupiłem ponieważ ta, nie odpowiada moim wymaganiom. Nie będę robił nic na siłę i dopóki nie skompletuję maszyn mi niezbędnych to nie będę próbował nawet dorabiać jakiekolwiek nowe ule. 


W międzyczasie korzystając z czasu wolnego od pszczół zrobiłem karmniki dla ptaków, jeden dla siebie, drugi mniejszy dla babci mojej dziewczyny o który mnie prosiła. Karmnik mam nadzieję odciągnie uwagę sikorek od ul, i dadzą sobie spokój by podlatywać pod moje ule. Poza tym pasieka zabezpieczona jest przed gryzoniami naszymi 5 kotami, i kotami sąsiadów. Więc jak widzicie wszystkie działa wytoczone :D Co jakiś czas sobie wymyślam nowe projekty i tak zrobiłem również dwie budki dla nietoperzy które mam nadzieję pozbędą się choć części komarów grasujących w okolicy. 



Jeszcze zostało mi je omalować i zawiesić. Ale zawieszę je raczej na wiosnę, lecz się to jeszcze zobaczy. Co do podkarmiania to karmiłem tylko i wyłącznie cukrem. Zobaczymy jak ta zimowla pójdzie, mam nadzieję że wszystkie przezimują, ale na tym etapie nie mogę już im pomóc wszystko zostaje w rękach natury. Powoli, powoli będę budował to "imperium pszczelarskie", ale mając chęci i zapał można sporo zdziałać. Miałem kupować podkarmiaczki ramkowe do uli, lecz z powodów logistycznych syropu, zrezygnowałem bo spowodowałbym masakryczne rabunki. Zastąpię je słoikami 3L, które idealnie wręcz pasują pod moje daszki gdy się jeszcze założy puste nadstawki. Niestety jest tego rozwiązania minus, będą zajmować sporo miejsca którego nie mam tak dużo jak wcześniej... Przede mną sporo wyzwań lecz myślę że podołam, i pasieka się rozrośnie do moich upragnionych 30 pni. Co po tym? Nie wiem, zobaczę może moje marzenie się spełni i będę prawdziwym pszczelarzem zawodowym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz