niedziela, 17 kwietnia 2016

Kolory oznaczania matek pszczelich

Jak większości pszczelarzy wiadomo matki pszczele na każdy rok są oznaczane innymi kolorami, są to: niebieski, biały, zielony, żółty i czerwony. Początkujący na pewno będą się pytali po co te kolory. Kolory są po to by pszczelarz wiedział z jakiego roku ma matkę pszczelą w danej rodzinie, jaki ma ewentualnie numer. Pomaga to w rozpoznawaniu czy nie mamy matki starej, o słabej już wydajności w czerwieniu. Zaleca się wymieniać matki co 2 lata, ponieważ tak młode matki mają najlepszą wydajność w czerwieniu. Matki zakupujemy w pasiekach hodowlanych, a tu wybór jest ogromny, pisałem już kiedyś o tym. Cena matki unasiennionej naturalnie to koszt ok. 50 - 70 zł. Widziałem ceny nawet 100 zł. Co hodowca to inne ceny. Matki nieunasiennione są sporo tańsze 20-30 zł. Tylko takie matki muszą się jeszcze u nas unasiennić. Myślę że jeśli ktoś jest w związkach pszczelarskich to warto skorzystać z refundacji, wtedy matka unasienniona kosztuje nas tyle co nieunasienniona. Wracając do opalitek, to czasami może zdarzyć się tak, że matka po zimowli może stracić opalitek. Ja mam to tak rozwiązane że zapisuję markerem na daszku ula z którego mam roku matkę i jakiej rasy. Pomaga mi to w wymianie matek, jak i kontroli agresywności pasieki, pokoleń matek córek po matce od hodowcy, porównywania ich wydajności, jak i samej wiedzy co mam konkretnie w pasiece.

Poniżej zamieszczam kolory obowiązujące na dany rok:
 
Kolor biały - ostatnia cyfra roku 1 i 6

Kolor żółty - ostatnia cyfra roku 2 i 7

Kolor czerwony - ostatnia cyfra roku 3 i 8

Kolor zielony - ostatnia cyfra roku 4 i 9

Kolor niebieski - ostatnia cyfra roku 0 i 5

czwartek, 7 kwietnia 2016

Przegląd moich uli


Jakiś czas temu przejrzałem moje 3 rodziny przy domu, co ciekawe to okazało się że w 2 ulach pszczoły są tak silne że trzeba im było dołożyć ramek. Co ciekawe to w moim jednościennym gdzie mam Cj10, miałem ramkę gdzie zjechała mi węza podczas upału, ponieważ gdy robiliśmy ramki z kuzynem wierciliśmy otwory tylko na 3 druty. Była dziura, teraz jest 100% zabudowana ta ramka komórkami trutowymi. Czerwiu jest tam obecnie na 7 ramkach, a mało tego mam tam już czerw trutowy co mnie bardzo zdziwiło. Nie czekając wrzuciłem im dodatkowy korpus wypełniony węzą, niestety moje jednościenne które miały być na 12 ramek, są w rzeczywistości na 11 przez nasze błędy. Jestem ciekaw co ujrzę za dwa tygodnie... Zapasu mają pełno, część odsklepiałem chcąc zrobić miejsce matce do czerwienia., plus do tego przy ostatniej pogodzie jaka była u nas nazbierały pełno pyłku jak i nektaru który kapie z ramek.



Warszawiak w którym jest odkład zeszłoroczny słabo coś mi latał, gdy robiłem przegląd miałem odpowiedź dlaczego. Czerw był tylko na 3 ramkach, gdzie w pozostałych 5 to minimum, więc odsklepiłem część zapasu i dodałem ramkę suszu by matka miała miejsce do czerwienia. Teraz warszawskie mam na 10-11 ramkach co jest swego rodzaju ewenementem, ponieważ rok temu to miałem tak ale w maju, a nie początkiem kwietnia. Moja pierwsza rodzinka którą dostałem jest tak silna że gdy wyjmowałem im ramki, to wisiały brody pod ramkami (dzika zabudowa w trakcie). Nie czekając wrzuciłem ramkę suszu, i ramkę węzy. Teraz warszawiaki będę miał na oku, a korpusowy zostawię w spokoju do połowy kwietnia. Bardzo mnie ciekawi co one tam wymyślą. Końcem marca robiłem również dymienie każdy po 1 tabletce, mój odymiacz jest świetny, lecz ma jeden błąd. Korytko jest za niskie i podmuch wiatru zdmuchuje tabletkę z niego. Będę musiał coś na to zaradzić. Moja rodzina która była u kuzyna na przetrzymaniu, w jakiś sposób się połączyła z drugą. (2 były w jednym ulu przedzielone płytą). Podejrzewamy z kuzynem że gdy wrzucił ramkę z pokarmem na górne beleczki by te nie padły z głodu na przedwiośniu musiały się wtedy połączyć. Mówi że mi da odkład w zamian, trochę marna to pociecha, bo będę miał z jednego ula mniej do odbierania miodu. Ale cóż, teraz jestem zahartowany w zimowli troszkę i myślę że uda mi się zimować odkłady w jednej desce. Dwa będę miał troszkę suszu więcej więc będzie na czym. Więc nie poddaję się i dalej dążę ze wszystkich sił by być pszczelarzem zawodowym. Ostatnio też moja dziewczyna bardziej zaczęła się interesować pszczołami, jak i przezwyciężać strach więc rokuje dobrze to wszytko, mam nadzieję że dalej tak będzie...